Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, kim jesteś? Czy myślałeś o tym?
Ja tak. Dlatego właśnie dotarłam do źródeł najstarszej wiedzy w tradycji tybetańskiej – Yungdrung Bon*.
Dziękuję Tenzinowi Wangyal Rinpocze* za pomoc w zgłębianiu tych cennych nauk.
Według nauk dzokczen* są w nas Trzy Bramy: Ciało, Mowa i Umysł.
W naukach dzokczen zwraca się uwagę na fakt, że kiedy chcemy dowiedzieć się kim w istocie jesteśmy, to najpierw należy rozpoznać to, kim po prostu nie jesteśmy. Tym kim myślimy, że jesteśmy, tym właśnie nie jesteśmy. Kiedy to odkryjemy, wówczas nastąpi proces naszego wyzwolenia, bo stopniowo zaczniemy pojmować, kim naprawdę jesteśmy. W odkryciu siebie najbardziej przeszkadza nam umysł intelektualny, nasz wewnętrzny Krytyk i Kontroler. Ileż bowiem musimy się napracować, aby zagłuszyć swoje egocentryczne „ja”, nazywane w tradycji Yungdrung Bon ciałem bólu. „Ciało bólu” wyraża się w sposobie, w jaki na siebie patrzymy i co z „nim” robimy. Jest też dobrze znana nam „mowa bólu”. Myślimy, mówimy: „Jak będę miał dom, to będę szczęśliwy”, ”Jak skończę studia, to będzie mi lepiej”, „Jak wyjadę w góry, to z pewnością odpocznę”, itd. To nasza „mowa bólu”. Nakręca nas tak w kółko, tylko po to, żeby stłumić nasz strach w środku. A my zrozpaczeni zaczynamy wtedy coraz częściej szukać radości w jedzeniu, alkoholu, słodyczach, czy innych używkach. Jedzenie, opychanie się jest wołaniem o miłość. Nadmierne jedzenie jest substytutem czegoś brakującego w nas. W taki właśnie sposób odzywa się „ciało bólu”. Z całą mocą i wyrafinowaniem pogłębiamy swój ból, zakopując go w najciemniejsze zakamarki naszego wnętrza, a nasze prawdziwe „ja” oddala się od nas jeszcze bardziej. Kiedy coś nam złego się przytrafia całymi latami o tym myślimy, mówimy, a problem ciągnie się za nami w nieskończoność, nabiera coraz większych rozmiarów. I dopiero, gdy przychodzi nowy ból, stary przestaje mieć znaczenie. W rezultacie zaczynamy coraz mniej się uśmiechać (bo ileż można udawać), a smutek coraz częściej gości w naszym życiu. Ale my nadal próbujemy, nie poddajemy się, walczymy. Nasz głęboki smutek rozgląda się za radością i panicznie jej poszukuje. I wtedy znów przychodzi na ratunek dobrze nam znany, materialny świat, który dość szybko daje pocieszenie. Ale jak zawsze tylko na chwilę, na krótką chwilę. I znów utykamy, dalej walczymy, a nasze życie staje się ciągłą, samotną bitwą o szczęście.
Nasza „mowa bólu” najczęściej pojawia się w sytuacjach, w których czujemy się bezpiecznie, wśród najbliższych, rodziny, przyjaciół. Zachodzi wtedy niezwykła łatwość użalania się nad sobą. Ranimy boleśnie kogoś bliskiego, kogoś kogo tak naprawdę kochamy. Ale kiedy zapytamy siebie, czy naprawdę chcieliśmy to zrobić, odpowiedź zawsze zabrzmi: „Nie!”. Dlaczego więc to zrobiliśmy? Poczujmy i rozpoznajmy to, a dojdziemy do wniosku, że to jakby ktoś inny zrobił to w naszym ciele. To zrobiło nasze „ciało bólu”. Bądźmy świadomi tego, że to, co powiedzieliśmy nie jest nami. Rozpoznając to, poczujemy przestrzeń wokół siebie i będzie nam łatwiej to zrozumieć. Jesteśmy przecież tak naprawdę czystym światłem, czystą naturą.
Mówimy: „czuję się samotny”, „nikt mnie nie kocha”, itd. To mówi przez nas nasze pobudzone „ja”, które powoduje najczęściej wzrost ciśnienia krwi i choroby. Kiedy zaś jesteśmy w czystym świetle i przestrzeni, to nasze ciało zdrowieje. Kiedy mamy trudności z rozpoznaniem siebie, to mamy trudności z rozpoznaniem innych. Można żyć wiele długich lat z osobą i jej nie zobaczyć. Można też czasem na zawsze ją utracić. Otwórzmy więc oczy i rozejrzyjmy się, najpierw w głąb siebie, a później dookoła.
Niektórzy ludzie wierzą, że są samym bólem, że los ich tak ukształtował, i że ich życie takie po prostu jest i nic się nie zmieni. Ci ludzie żyją tylko swoimi problemami i problemami innych. Zdecydowali się tak żyć, żyć za zasłoną swojej prawdy, swojej prawdziwej natury. A przecież tak naprawdę są nieszczęśliwi. Czy chcemy tak żyć? Czy chcemy, aby nasze życie było ciągłym bólem z tylko krótkimi chwilami i to udawanej radości? Ból jest zaburzoną energią i aby ją oczyścić, trzeba ją najpierw zobaczyć. Kiedy staramy się uciec od bólu, on przychodzi z jeszcze większą siłą. W naszym życiu nie lubimy, gdy ktoś nas osądza, a lubimy, gdy zwraca na nas uwagę, słucha nas. Dokładnie tak samo jest z bólem. On też lubi, gdy go nie osądzamy, a jedynie z należną uwagą przyglądamy się mu. Pozostawmy ów ból takim jakim jest, nie próbujmy go ani powstrzymać, ani osądzać. Bądźmy tylko go świadomi, a on sam się wyzwoli, jeśli go tylko puścimy. Usiądźmy gdzieś w zacisznym miejscu i powiedzmy sobie: „Pozwalam, by się to działo, wyrażam na to zgodę, czuję leczniczą przestrzeń wokół siebie i utrzymuję swój ból w tej przestrzeni ze spokojem, ciszą i przestrzennością”. Nie analizujemy, nie rozpowiadamy wszystkim o tym, jak nas boli, bo to nie pomoże. A jak sam ból się czuje w tym momencie? Wspaniale! Mówi:” Nareszcie zostałem uwolniony, mogę zniknąć!”. Nasz ból, niestety dość często nie otrzymuje od nas tej pomocy.
Jak długo chcemy tak żyć?
Szczęście to sposób bycia wynikający z wewnętrznej wolności, a nie radowania się doznaniami z zewnątrz.
W życiu nic nie jest takie samo, a jedyną pewną rzeczą na świecie jest zmiana. Nasze ciało zmienia się co roku, nasze poczucie „ja” również jest nietrwałe, choć tak bardzo potrzebne w zrozumieniu naszego funkcjonowania.
Ból emocjonalny, nakręcany przez umysł możemy „stępić” wstępując na ścieżkę rozwoju duchowego. Według tradycji dzokczen samsaryczne* ciało bólu oddzieli się od nas w momencie, kiedy przestaniemy identyfikować się z tym wyimaginowanym bólem egzystencjonalnym, wytworzonym przez własny umysł. Wystarczy tylko „wejść” w głąb siebie bez oceniania, dotrzeć do źródła własnego „ja”, do sedna naszego prawdziwego życia. Zrozumiemy wtedy rzecz zadziwiającą, a mianowicie to, że: „TAM NIC NIE MA!” Dopiero wówczas nadejdzie wyzwolenie.
Usiądźmy więc wygodnie na poduszce i połączmy się z niebem, światłem, swoją prawdziwą naturą. Natychmiast poczujemy się wolni, silni i nieustraszeni. Zrozumiemy, że nawet śmierć tak naprawdę nie istnieje i nie ma czegoś takiego jak strach. Gdy tylko to sobie uświadomimy, przyjdzie do nas radość i współczucie. I to jest prawdziwe, bo wynika z naszej prawdziwej natury. I wówczas odkryjemy siebie i to kim w rzeczywistości jesteśmy. Gdy ktoś obok nas ponownie spróbuje nas rozdrażnić, my odczujemy wyłącznie świadomość spokoju. Zawsze, gdy poczujemy się choć trochę niewygodnie, pamiętajmy by jak najszybciej wejść w swoją własną strefę spokoju. Spokój i radość są w nas i bądźmy tego świadomi. Według dzokczen jest wiele wymiarów światła, od czystej świadomości do całkowitego rozpuszczenia ciała w świetle. Korzeń jest jednak zawsze w świadomości. Podstawowym odczuciem będzie tu głos w środku, powtarzany jak mantra: „Wszystko jest w porządku”, albo: Co dobrego wyniknie z tej pozornie złej sytuacji?”. I wtedy właśnie w naturalny sposób przyjdzie do nas radość, która jest w naszym wnętrzu od zawsze, tak jak spokój. Kiedy to odnajdziemy w sobie, wówczas odczuje to również nasze ciało, każda komórka. Rozpocznie się proces zdrowienia, a my jeszcze bardziej zrozumiemy, że jesteśmy Jednością ze wszystkimi Istotami na świecie. Pomogą nam w tym procesie ćwiczenia, takie jak: Oczyszczające Oddechy, Tsa – Lung*, Trul– Khor*.
„WIZJA JEST UMYSŁEM, UMYSŁ JEST PUSTKĄ, PUSTKA JEST PRZEJRZYSTYM ŚWIATŁEM, PRZEJRZYSTE ŚWIATŁO JEST JEDNOŚCIĄ, A JEDNOŚĆ JEST WIELKĄ BŁOGOŚCIĄ”
_______________
* Yungdrung Bon – to starożytna tradycja duchowa Tybetu, której ustny przekaz liczy ponad 18.000 lat. Obecnie Bon jest także jedną z pięciu szkół buddyzmu tybetańskiego; inaczej „wieczne światło”, albo „Oświecony Nauczyciel”, albo”odwieczna mądrość”. Jest oparta na zasadzie uprawiania bezwarunkowej miłości i współczucia wobec wszystkich czujących istotot. Ślady jego pochodzenie są powrotem bezpośrednio do jego założyciela, Bhuddha Tonpa Szenrab Miwoche, który przyszedł i nauczał Wolmo Loong Pierścienia (inaczej znanego jako Shambala) ponad 18.000 lat temu. Stamtąd jego nauki zostały rozsiane po całym świecie, w różnych przebraniach i zostały wprowadzone do Tybetu z kraju sąsiedniego Zhang-Zhung – który obejmuje zachodni Tybet i Gangchen Tisi (Mount Kailash).
(więcej: http://www.yungdrungbon.com/
http://a.bongaruda.pl/nauczanie/nauki/base/tradycja-bon/)
* Tenzin Wangyal Rinpocze jest bezpośrednim dzierżawcą linii tybetańskiej tradycji Bon dzogczen. Został rozpoznany jako inkarnacja sławnego mistrza Kungtula Rinpocze, wielkiego praktykującego i uczonego. W wieku 13 lat Tenzin Rinpocze rozpoczął praktykę dzogczen pod kierownictwem mistrzów zarówno Bonu jak i buddyzmu. uzyskał wykształcenie w zakresie tradycyjnych pism buddyzmu Bon i ukończył 11-letni kurs tradycyjnych studiów w szkole dialektycznej Bon, gdzie otrzymał tytuł gesze, odpowiednik doktoratu. W 1988r. przyjechał do Europy nauczyć dzogczen za zaproszenie Namkhai Norbu. W roku 1991 otrzymał stypendium Rockefellera na Uniwersytecie Rice w Houston, USA, i został na Zachodzie by nauczać starożytnej tradycji Bon zachodnich uczniów.
(więcej: http://a.bongaruda.pl/nauczanie/mistrzowie/twr/)
* Dzokczen – skrót słowa tybetańskiego dzog pa czen po) – kompleksowy system nauk i praktyk prowadzących do oświecenia, obecny szczególnie w szkole ningma buddyzmu tybetańskiego i przedbuddyjskiej religii Bon (Yungdrung Bon).
(więcej: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dzogczen)
* Samsara, sansara – w hinduizmie, dźinizmie i buddyzmie termin dosłownie oznacza nieustanne wędrowanie, czyli kołowrót narodzin i śmierci, cykl reinkarnacji, któremu od niezmierzonego okresu podlegają wszystkie żywe istoty włącznie z istotami boskimi (dewy). Po każdym kolejnym wcieleniu następne jest wybierane w zależności od nagromadzonej karmy. W buddyzmie wyzwolenie z sansary następuje dzięki kroczeniu szlachetną ośmioraką ścieżką, która prowadzi do nirwany.
(więcej: http://pl.wikipedia.org/wiki/Sansara)
* Tsa – Lung – Praktyka tsalung działa na wielu różnych poziomach. Pomaga na poziomie fizycznym, oraz otwiera blokady energii w punktach w ciele fizycznym zwanych czakrami. Pracuje również z blokami emocjonalnymi na poziomie konceptualnym – (patrz film w dziale Filmoteka)
(więcej: http://a.bongaruda.pl/nauczanie/nauki/base/praktyki/tsa-lung/
* Trul– Khor – joga tybetańska z linii dzogczen – (patrz film w dziale Filmoteka)
(więcej: http://a.bongaruda.pl/nauczanie/nauki/alejandro_chaoul/a-khird_trul_khor/)